Nicol's POV
- Niki co się stało? - mrukną Justin patrząc uważnie na drogę przed sobą.
Nerwowo wierciłam się w fotelu, a pojedyńcze łzy spływały po moich policzkach, po chwili na nich zasychając. Przeczesałam dłonią włosy i starłam słoną ciecz rękawem od swetra.
- I tak nie zrozumiesz. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Może chociaż spróbuję . - spojrzał na mnie ukradkiem. Uniusł jedną brew do góry, a na jego twarz wkradł się delikatny uśmiech. Zignorowałam jego słowa, dalej patrząc przez szybę samochodową.
- O co ci chodzi? - warkną po chwili wyraźnie zirytowany i głośno westchną.
- Masz wszystko Justin. - mruknęłam, odwracając głowę w jego stronę. - Zawsze dostajesz to czego chcesz na zawołanie i zawsze musisz dopiąć swego. - pokręciłam głową z dezaprobatą. - A nawet nie umiesz tego docenić. Masz kochających rodziców, rodzeństwo, dziadków, którym na tobie bardzo zależy. Mimo, że twój ojciec odszedł, to nadal cię kocha, bo jesteś jego synem. Masz miliony fanów, którzy oddali by wszystko by cię tylko zobaczyć. Kiedy idziesz do sklepu, kupujesz co tylko chcesz i nie musisz się martwić czy wystarczy ci pieniędzy. Nie musisz przejmować się jutrem, i nie musisz codziennie walczyć z rzeczywitością. Żyjesz w bajce, w amerykańskim śnie, gdzie wszystko jest idealnie. - zaśmiałam się bez humoru. - Jesteś zapatrzoną w siebie, super gwiazdą, która widzi tylko czubek własnego nosa i nic poza tym. Twój największy problem to to jakim samochodem masz dzisiaj pojechać lub którą z tysiąca czapek założyć. Nie wiesz co to jest prawdziwe życie. Nie wiesz jak to jest płakać po nocach z bezradności i martwić się o każdy kolejny dzień. Ja mam tylko ojca i codziennie dziękuję Bogu, że zostawił mi chociaż go, bo bardzo go kocham i nie poradziłabym sobie bez niego. On jest dla mnie wszystkim. Mój tata teraz leży w szpitalu, przed chwilą dzwonił lekarz i mnie o tym powiadomił. - powiedziałam jeszcze bardziej rozklejając się. Prawdopodobnie wyglądałam teraz jak gówno. Nie jestem dziewczyną, która zwraca na to jakąś szczególną uwagę, ale jednak dziewczyna jest dziewczyną i chce jakoś wyglądać.
- Co nie odezwiesz się bo wiesz, że mam racje? - warknęłam w stronę Justina, wywracając teatralnie oczami.
- Zamknij się kurwa. - splunął. Jego dłonie coraz mocniej ściskały kierownicę, a knycie robiły się coraz bardziej blade.
- Nie umiesz pogodzić się z prawdą? - zapytałam Justina, jeszcze bardziej go denerwując. Co nie było w tym momencie dobrym pomysłem, ale emocje robią swoje.
Powiedzedzenie, że Justin był w tej chwili zły byłoby kłamstwem, był wściekły.
- Jeśli się nie zamkniesz to cię kurwa wywalę z samochodu suko. - warkną uderzając dłonią o kierownicę i mocniej przyciskając pedał gazu, co zwiększyło prędkość.
- Nie będziesz musiał. - posłałam w jego stronę sarkastyczny uśmiech - Sama wysiądę, zatrzymaj się. - dodałam, kładąc jedną dłoń na klamkę od drzwi.
Samochód gwałtownie zatrzymał się powodując mocne szarpnięcie do przodu. Pare samochód wydało harakterystyczne drzwięk klaksonu, ponieważ Justin zatrzymał się na środku drogi, nie zważając zupełnie na konsekwencje. Położyłam dłoń na klamce od drzwi i lekko na nią naciskając otworzyłam drzwi i wyszłam z pojazdu. Zatrzasnęłam je z hukiem i ruszyłam przed siebie.
"Dupek"
Mruknęłam sama do siebie pod nosem. Sama byłam zdziwiona moim wybuchem na chłopaka, ale po prostu nie umiałam tego dłużej w sobie trzymać. Znam go dwa tygodnie, czyli już o dwa tygodnie za dużo i już wyrobiłam sobie o nim opinię. I to wcale nie najlepszą. Justin jest chyba najbardziej bipolarną osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Raz jest miły, a sekundę później wściekły. Powiesz o jedno słowo za dużo i nazwie cię suką lub zacznie wyżywać się na wszystkim co stanie mu na drodze. Przeszłam już kolejne metry nasuwając mięke rękawy swetra na zmarźnięte dłonie, by je ocieplić. Nagle poczułam czyjeś ręce obejmujące moją talię i nieumożliwiające ruch.
- Justin puść mnie. - warknęłam zdejmując ręce chłopaka ze swojego ciała.
- Przepraszam kochanie. - mrukną do mojego ucha, zupełnie ignorując moje słowa. Suną nosem po mojej szyi, co chwila składając na niej delikatne pocałunki.
- Nie nazywaj mnie tak. - powiedziałam szorstko i zrzuciłam jego dłonie z mojej tali.
- Dlaczego? - zapytał i wsuną ręce do kieszeni spodni, które jak zwykle ledwo trzymały mu się na tyłku.
"Grzeczny chłopiec, niech trzyma łapy przy sobie."
- Bo nie jestem twoim kochaniem? - powiedziałam jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie, lecz bardziej brzmiało to jak pytanie. Przewrócił teatralnie oczami.
- Po prostu jedżmy, jest zimno. - mrukną nie mając siły na dalszą dyskusję.
- Jeszcze przed chwilą chciałeś mnie wywalić z samochodu. - posłałam w stronę chłopaka przesadzony uśmiech, unosząc lekko brwi do góry. Przeniosłam cały ciężar ciała na prawą nogę, a moje dłonie skrzyżowałam na klatce piersiowej.
- Przeprosiłem.
- Czasami "przepraszam" nie naprawi wszystkiego. - mruknęłam bardziej do siebie niż do chłopaka.
Wywróciłam teatralnie oczami i skierowałam się do samochodu. Justin również wsiadł i ruszyliśmy do szpitala. Po około 15 minutach dojechaliśmy na miejsce. Bez słowa wysiadłam z pojazdu i skierowałam się w stronę wejścia.
- Dobry wieczór, gdzie leży pan Reed? - zapytałam starszej kobiety za ladą, ubranej w biały fartuch. Jej siwe włosy związane były w babcinego koczka, a na czubku nosa znajdowały się ciemne okulary.
- Odwiedziny się już skończyły kochanie, ale możesz przyjść jutro. - posłała w moją stronę ciepły uśmiech.
- Nie o to chodzi, umm ... dzwonił do mnie lekarz i mówił, że ojciec trafił do szpitala. - wyjaśniłam.
Moja stopa nerwowo stukała o podłogę powodując echo, roznoszące się w cichym szpitalu.
- I chciałabym wiedzieć co się z nim teraz dzieje. - dodałam.
Recepcjonistka kiwnęła głową na znak, że rozumie i wpisała coś do komputera.
- Wiem tyle, że Pan Reed zemdlał. Przywieziono go tu około godziny temu, w stanie stabilnym. Proszę przyjść jutro. - posłała w moją stronę ciepły uśmiech.
- Um, dziękuję za podwiezienie i przepraszam, że cię uraziłam. Sama nie wiem czemu to powiedziałam. - mruknęłam i zaczęłam wychodzić z samochodu.
- Niki ! - krzykną Justin przytrzymując ręką drzwi, aby się nie zamknęły - Przepraszam. - Odwróciłam się w jego stronę stając w drzwiach. - I tak, masz racje - jestem dupkiem. - wymamrotał. Zacisną usta w cienką linię z trudem wypowiadając każde słowo.
"Czemu mu tak trudno powiedzieć 'przepraszam'?"
- Nie Justin, nie jesteś dupkiem. Tylko czasami się tak zachowujesz, naprawdę to fajny z ciebie chłopak. - uśmiechnęłam się.
"Czy ja przyznałam właśnie, że Justin Bieber jest fajny?"
Sama nie dowierzałam w to co powiedziałam, ale szczerze mówiąc Justin jest fajny. Fajny, kiedy nie ma tego swojego 'ego', kiedy jest normalnym chłopakiem nie udającym nikogo. Kiedy po prostu jest sobą.
- Fajny? Jestem zajebisty. - spojrzał w moją stronę posyłając mi swój słynny uśmiech.
- Nie przesadzaj. - pogroziłam palcem, a z moich ust wydobył się cichy chichot.
- Wiesz, ty też jesteś fajna.
- Czy Justin Bieber właśnie powiedział, że mnie lubi? - uśmiechnęłam się pokazując rząd moich białych zębów.
- Nie przesłyszałaś się. - zaśmiał się. - I czemu ta baba mogła do ciebie mówić 'kochanie', a ja nie? - skrzyżował dłonie na piersi, udając obrażonego.
- Jesteś niemożliwy. - pokręciłam głową.
- Mówiono mi.
- To nie jest komplement.
1. Proszę, proszę, proszę komentujcie to dla mnie bardzo dużo znaczy i bardzo motywuje do czytania.
2. Przepraszam, że bardzo długo nie było, ale nie miałam po prostu czasu.
Do następnego ! xx
Świetny rozdział!! Czekam na kolejne ;***
OdpowiedzUsuń💜
OdpowiedzUsuńŚwietny tłumacz daleej ! Xx ♥♥♥
OdpowiedzUsuńja to piszę XD
Usuńnaprawdę genialne czekam na kolejne rozdziały <3
OdpowiedzUsuńświetne czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper *.* Mam nadzieję, że dodasz kiedykolwiek rozdział 9 ;D Sorry za spam ;/ http://murderess-jbff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZajebisty, ciekawi mnie co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do siebie na:
innaijustinbieber.blogspot.com/
@klaudia_tw
KIEDY NASTĘPNY?
OdpowiedzUsuń