Nicol's POV
Mój budzik zadzwonił równo 7, podniosłam się na łóżku i przetarłam zaspane oczy przyzwyczajając je do nagłego światła. Przeczesałam dłonią włosy i poszłam do łazienki. Zdjęłam piżamę, a następnie wrzuciłam ją do wiklinowego kosza na pranie, który stał w rogu, w mojej nie dużej, a zarazem przytulnej łazience. Wzięłam z szafki ręcznik i położyłam go na półce obok przeszklonego prysznica. Weszłam do kabiny, uruchomiłam wodę i przekręciłam gałkę tak, by leciała ona ciepa. Opłukałam ciało i zmoczyłam włosy. Wzięłam z półeczki pomarańczowy żel pod prysznic i namydliłam dokładnie całe ciało, a malinowym szamponem umyłam włosy. Spłukałam dokładnie ciało z piany i wyszłam z pod prysznica, wcześniej zakręcając wodę. Chwyciłam wcześniej przygotowany ręcznik i przetarłam nim włosy, a następnie wysuszyłam ciało i owinęłam materiał wokół siebie. Wyszłam z łazienki zostawiając otwarte drzwi, by wyleciała para i poszłam do szafy zostawiając za sobą mokre ślady moich małych stópek. Wyjęłam z komody bieliznę, a z szafy ubrania i wróciłam do łazienki. Zrzuciłam ręcznik, i włożyłam bieliznę na już suche ciało. Poprawiłam ramiączko od stanika i wsunęłam jeansy. Prysnęłam się perfumami, założyłam czarny podkoszulek oraz kremowy sweterek. Chwyciłam z półeczki fluid i puder, a następnie nałożyłam oba kosmetyki na twarz. Tuszem pomalowałam rzęsy, po czym nałożyłam pędzelkiem róż na policzki. Przeczesałam dłonią włosy, podsuszając je i wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam jeszcze z biurka telefon wraz z słuchawkami i zeszłam na dół.
- Dzień dobry. - powiedziałam i ucałowałam tatę w policzek. Mieszkamy we dwoje, mama zmarła jak miałam 2 - latka, właściwie jej nie pamiętam. Tata często o niej opowiada, gdy wieczorami siedzimy przy kominku. Przyzwyczaiłam się już do tego, ojciec mówi, że jestem do niej podobna, że mamy taki sam, piękny uśmiech i duże niebieskie oczy.
- Dzień dobry kochanie, siadaj zaraz podam jajecznicę. - powiedział tata, mieszając jajka na patelni. Jest świętym kucharzem, ja niestety nie odziedziczyłam tego talentu po nim. Raz jak zrobiłam, a raczej chciałam zrobić na święta ciasto musiałam szorować piekarnik ze spalenizny. Posłusznie usiadłam do stół i czekałam, aż tata poda mi śniadanie.
Chwyciłam z wieszaka brązowy komin i założyłam go na szyję, ponieważ zapowiadali na dziś brzydką pogodę. Założyłam jeszcze ciemno - zieloną kurtkę i tego samego koloru conversy, a po drodze chwyciłam deskorolkę i wybiegłam z domu krzycząc do taty coś w rodzaju "cześć". Zarzuciłam plecak na plecy, podłączyłam do mojego białego iphona słuchawki, a następnie włączyłam muzykę, a telefon wsunęłam do kieszeni spodni. Ustałam jedną nogą na deskorolce, a drugą się odepchnęłam i ruszyłam w stronę szkoły. Po kilku minutach jazdy zatrzymał się przede mną czarny Range Rover, nie należący do nikogo innego jak samego Justina Bieber - największego dupka w szkole. Chłopak ma nierówno pod sufitem. Myśli, że dlatego, że jest popularny jest fajniejszy od innych i może mieć każdą dziewczyną jaką sobie wymarzy. Jestem tolerancyjną osobą i raczej lubię ludzi, ale go nie tolerują. A to, że go nie lubię to mało powiedziane, nienawidzę go.
- Hej skarbie, podwieźć cię? - uchylił szybę i krzykną, puszczając mi oczko. Jego włosy jak zwykle były idealnie ułożone, a głupi uśmieszek nie opuszczał jego twarzy.
"Co za dupek."
Pomyślałam i wyminęłam samochód kontynuując jazdę.
- Jak nie to nie, ale nie wiesz co tracisz! - usłyszałam za sobą, jego irytujący głos.
Po około 10 minutach byłam już w szkole. Odłożyłam deskorolkę oraz plecak do szafki, po czym wyjęłam z niej potrzebne mi książki. Pierwszą lekcją była matematyka. Jeden z moich ulubionych przedmiotów. Jestem skromna, ale muszę powiedzieć, że z matematyki jestem świetna, co zresztą widać po moich ocenach. Zamknęłam półkę i poszłam do sali numer 98, gdzie miała odbyć się lekcja. Nasza szkoła, nie jest duża, ale do najmniejszych również nie należy. Uważam, że jest wystarczająca biorąc pod uwagę ilość uczniów. Pani Winfrey siedziała już w sali i pisała coś w dzienniku. Kilkoro uczniów również znajdowało się w sali. Niektórzy rozmawiali, a niektórzy po prostu siedzieli myśląc o czymś intensywnie.
- Dzień dobry. - przywitałam się z nauczycielką. Pani Winfrey to na prawdę sympatyczna kobieta, do póki ktoś jej nie wkurzy. Wtedy już nie jest taka miła, powiedziała bym nawet, że jest bardzo nie miła.
- Dzień dobry Nicol. - oderwała wzrok na chwilę od dziennika i spojrzała na mnie uśmiechając się. Rozejrzałam się po klasie, w celu znalezienia wolnego miejsca. Z racji tego, że było przed dzwonkiem nie miałam z tym problemu. Usiadłam w drugiej ławce po lewej i rozłożyłam swoje rzeczy czekając na dzwonek. Po chwili przyszło jeszcze paru uczniów i po kilku minutach zadzwonił dzwonek oznajmiający, że lekcja się zaczęła.
- Dzień dobry klaso. - przywitała się pani Winfrey i wstała z krzesełka. Rozejrzała się po klasie, wyraźnie kogoś szukając.
- Gdzie pan Bieber i panna Steer? - zapytała patrząc na dwa wolne miejsca na końcu klasy. Kiedy nikt się nie odezwał westchnęła i kontynuowała lekcje. Po kilku minutach do klasy wszedł Justin i Ashley. Dziwne, przecież w tym samym czasie dotarliśmy do szkoły, ja byłam na czas, a on spóźnił się 5 minut na lekcje. Chociaż patrząc na ich włosy, i rozmazaną szminkę Ashley, chyba każdy się domyślał co było powodem ich spóźnienia. Nauczycielka oderwała wzrok od tablicy, na której właśnie zapisywała wzory i spojrzała na spóźnionych uczniów.
- Nie będę pytać co jest powodem waszego spóźnienia, po prostu zajmijcie miejsca i nie przeszkadzajcie. - westchnęła lekko podirytowana i kontynuowała pisanie na tablicy.
- Są to wzory, które przerabialiśmy przed weekendem, obok zapisałam co macie obliczyć. Poproszę Cię panie Bieber, abyś przypomniał klasie o co chodzi. - spojrzała na Justina, który tupał nogą w podłogę, nie fatygując się nawet by spojrzeć na nauczycielkę.
- Panie Bieber. - powtórzyła nie co głośniej i zajęła swoje miejsce czekając, aż Justin ruszy swój leniwy tyłek i podejdzie do tablicy. Chłopak mrukną coś pod nosem i podszedł do tablicy. Chwycił kredę i zaczął rysować na niej jakieś szlaczki. Pewnie nawet nie wiedział o co chodzi w tym zadaniu.
- Wiesz czy nie? - zapytała Pani Winfrey przyglądając się bazgrołom Justina, które rysował.
- Oczywiście, że nie. Po co mi to? - warknął na nauczycielkę wywracając oczami.
- Na przykład jak byś chciał obliczyć przejechane kilometry. - powiedziała kobieta starając się zachować spokój i nie zacząć krzyczeć na ucznia.
- Halo? do tego jest licznik. - powiedział, wywołując chichot u niektórych licealistów. Odłożył kredę i wrzucił na miejsce wywracając po drodze oczami.
- Cześć piękna. - usłyszałam za sobą kiedy chowałam książki do szafki. Nie musiałam się domyślać kto to, po prostu to było oczywiste.
- Bierz stąd te łapy i idź sobie. - warknęłam nie fatygując się by zaszczycić go moim spojrzeniem.
- Czemu jesteś taka skarbie? - zapytał jego "seksownym" głosem i masował moją talię. Wrzuciłam książki do szafki i odwróciłam się w stronę Justina.
- Nie lubię Cię, nie masz u mnie szans. Jesteś zapatrzoną w siebie gwiazdeczką, nie widzącą nic po za czubkiem własnego nosa. Jesteś pusty Bieber. - warknęłam i wyjęłam plecak z pułki oraz deskorolkę i zatrzasnęłam drzwiczki.
- Nie prawda. - mrukną i odszedł.
- Teraz się obraź, bo powiedziałam co myślę! Zachowujesz się jak mały dzieciak! - krzyknęłam za chłopakiem. Potem widziałam już tylko oddalającą się sylwetkę Justina.
Hej :3 Dziękuję wam za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będzie ich więcej :* kocham was :> I zapraszam tu : http://forgotten-harrystyles.blogspot.com/ <3
Następny *.*
OdpowiedzUsuńSuupcio!!
OdpowiedzUsuńKiedy następny??? <3