środa, 4 września 2013

Rozdział 4

Nicol's POV

[sobota]

Jak zwykle w weekend, wstałam około 11. Przetarłam zaropiałe oczy i związałam włosy w luźnego kucyka. Założyłam na nogi kapcie z pieskami i zeszłam na dół na śniadanie.
- Dzień dobry córeczko. -  przywitał się tata zakładając buty w korytarzu.
- Cześć tato. - powiedziałam, jeszcze zachrypłym, rannym głosem.
- Przepraszam, ale musisz sobie sama zrobić śniadanie, dziś mam wcześniej do pracy. - ucałował mnie w policzek i wyszedł z domu. Wyjęłam z półki płatki i wsypałam je do misku, którą wziełam z suszarki przy zlewie. Otworzyłam lodówkę i chwyciłam mleko. Wlałam ciecz do naczynia i odstawiłam butelkę na miejsce. Wzięłam miskę, po czym poszłam do salonu pooglądać telewizję. Włączyłam TV i skakałam po kanałach szukając czegoś co by mnie zaciekawiło. Po chwili, zostawiłam MTV gdzie leciała lista Billboard Hot 100. 
- Halo? - odebrałam dzwoniący w kieszeni spodni telefon.
- Co dziś robisz? - zapytała mnie przyjaciółka.
- W sumie nic. - zaśmiałam się, więdząc, że ona już dobrze wie co będę dziś robić.
- To super, wpadnę po ciebie za 10 minut. - powiedziała i mimo, że jej nie widziałam to wiedziałam, że właśnie się uśmiecha. Emily jej szaloną dziewczyną, która nigdy się nie nudzi i zawsze z każdym szybko nawiązuje kontakt. Przyjaźnimy się od 3 klasy podstawówki i pokłóciłyśmy się tylko raz. Poszło o misia, którego jej zabrałam kiedy obie się nim bawiłyśmy na placu zabaw. Byłyśmy małe i głupie. Czasami jak obie wspominamy stare czasy, to nie możemy przestać się śmiać z tego jak byłyśmy słodkie, a zarazem śmieszne.
- Do zobaczenia. - po tych słowach odłożyłam telefon wcześniej rozłączając się.  Wsunęłam urządzenie do tylnej kieszeni spodni i poszłam do łazienki uczesać się. Zrobiłam niechlujnego koka, nie fatygując się na nic innego. Podpięłam jeszcze grzywkę, by nie wypadła i zeszłam na dół. Emily czekała już na mnie w korytarzu, zapomniałam, że ma klucze. Mój tata traktował ją jak drugą córkę, a ja jak siostrę. Dlatego dziewczyna czuła się u nas w domu jak u siebie.
- Hej. - powiedziałam i ucałowałam przyjaciółkę w policzek.
- Hej. - uśmiechnęła się. Oparła się o drzwi i czekała aż założę buty. Ubrałam czerwono - różowe vansy i wyszłyśmy z domu.
- Gdzie Matt ? - zapytałam kiedy siedziałyśmy na ławeczce w naszym ulubionym parku. Obie uwielbiałyśmy to miejsce. Często tu przychodzimy i znamy jego każdy zakątek. Plac zabaw, rampę, każdą ławkę. Każde drzewo, a rośnie tu ich pełno i to powoduje, że zawsze wszędzie jest cień. Są one iglaste jak i liściaste. Naszym ulubionym jest duży dąb, na który jako małe dziewczynki wspinałyśmy się i bawiłyśmy w elfy.
- Z chłopakami. - uśmiechnęła się. Matt to chłopak Emily, jak i mój przyjaciel. Oczywiście nie jestem z nim tak blisko jak z Emily, ale wiem, że w razie potrzeby mogę na niego liczyć. Jest naprawdę fajnym chłopakiem.
- Hej, patrz czy to nie Justin i reszta tych dupków ? - warknęła Emily wskazując na kilku chłopaków jeżdżących na rampie na przeciwko nas.
- Nie obchodzi mnie to. Nienawidzę ich. - mruknęłam pijąc zimną frappe, którą kupiłyśmy w Mc'donaldzie. Dziewczyna zaśmiała się z mojej odpowiedzi i również wzięła łyka mrożonej kawy.
- Ale przyznaj, że są przystojni. - trąciła mnie łokciem w ramie chichocząc pod nosem. Po jej słowach z moich ust wyciekł niekontrolowany śmiech.
- Żartowałaś prawda ? - zapytałam, nie mogąc do wierzyć, w to co powiedziała. Oboje nie nawidziłyśmy zarówno Chrisa, jak i Chaza i Justina. Wszyscy tacy sami, rozpieszczone, samolóbne bahory, widzące jedynie czubek własnego nosa. Bawili się każdą ładną dziewczyną, nie patrząc na to czy ją ranią czy nie. W szkole uważali się za nie wiadomo kogo, i prowadzali dumnie po korytarzu. Żałosne.
- Oj, Nicol. - jęknęła chichocząc po raz senty dziś. Zamieszała słomką swoją frappe i patrzyła na mnie niepewnym wzrokiem obawiając się mojej odpowiedzi.
- Nie są przystojni Em. - splunęłam. Na samą myśl o nich robiło mi się niedobrze. A gdybym miała powiedzieć, że są przystojni pewnie bym zwymiotowała.
- Nie znasz się. - mruknęła przyglądając się swoim butom.
- Hahahahahahahhahaaha. - zaszydziłam z niej, jak ona mogła powiedzieć, że te dupki są przystojne ?
- Z czego tak się śmiejesz kochanie? - usłyszałam za sobą. Nie musiałam się domyślać kto to, tylko jedna osoba, jest tak głupia by się do mnie tak zwracać.
- Idź sobie Bieber. - warknęłam zaciskając pięści. Ten chłopak jest najbardziej irytującym stworzeniem na świecie.
- Co tak ostro Reed? - zapytał przysiadając się do nas. Posłał w stronę Emily jeden ze swoich głupich uśmieszków na co ona przewróciła oczami i dalej piła swoją kawę patrząc gdzieś przed siebie.
- Chyba ci ostatnio powiedziałam, że mnie wkurzasz i masz się ode mnie odczepić. - splunęłam. Przypominając sobie poniedziałkową akcję przy szafkach. W tej chwili drzewo w pobliżu było bardzo interesujące.
- Lubię ostre. - mrukną w moje ucho obejmując mnie ramieniem. Strzachnęłam jego brudną łapę z mojego ramienia i usiadłam po turecku na ławce.
- Kurwa Justin jaki ty jesteś irytujący, możesz stąd spierdalać, bo mam cię dość?! - wrzasnęłam tak, że połowa ludzi przechodzącyh lub siedzącyh w pobliżu popatrzyła w moją stronę. Do tego przeklnęłam. Ja nie przeklinam, chyba, że sytuacja tego wymaga, zwykle wolę to załatwić spokojnie, ale z nim najwyraźniej się tak nie da.
- Nie denerwuj się. - mrukną podnosząc ręcę w górę w geście obronnym, na co przewróciłam teatralnie oczami i dalej piłam moją zimną frappe. - Przejedziesz się ? - zapytał wskazując na deskorolkę przed sobą.
- Nie dziękuję. - mruknęłam bawiąc się słomką od kawy.
- Boisz się, że jestem lepszy ? - zadrwił.
- Haha, lepszy ? - rozszerzyłam oczy nie dowierzając temu co powiedział. Wstałam z ławki i wyrwałam mu deskorolkę.
- Idziesz ? - zapytałam, posyłając w jego stronę sztuczny a zarazem przesadzony uśmiech. Chłopak również się uśmiechną i wstał z ławeczki. Oboje podeszliśmy do rampy, położyłam deskorolkę na ziemi, a Justin ustał obok mnie i zaczął tłumaczyć drogę.
- Zjeżdżasz z rampy dwa razy, i tylko na dwóch odepchnięciach, rozumiesz? - kiwnęłam głową i zaczęłam wspinać się po drabince na górę. Chłopak wszedł za mną i postawił przede mną deskę.
- Ej, Chaz pożyć. - mrukną i pożyczył od blondyna deskorolkę. Oboje ustawiliśmy pojazdy przed sobą i czekaliśmy, aż Chris krzyknie start.
- Trzy ... dwa ... jeden ... START! - krzykną chłopak opuszczając rękę w dół i opierając się o barierkę. Odepchnęłam się mocno i zjechałam na dół po rampie nie zerkając nawet na Justina. Zjechałam jeden raz i z powrotem wjechałam na górę ponownie mocno się odpychając i również zjechałam na dół. Odepchnęłam się na tyle mocno, że z łatwością wróciłam na górę, a zaraz po mnie Bieber. Zeszłam z deski i nadepnęłam na jej koniec by móc ją złapać.
- Wygrałam ! - krzyknęłam śmiejąc się, z tego, że pan idealny przegrał z dziewczyną.
- Oszukiwałaś! - mrukną łapiąc deskę.
- Nie umiesz przegrywać. - zaśmiałam się i oddałam mu jego pojazd.
- Umiem. - warkną, a następnie podgiął kawałek koszulki i przetarł nią spocone czoło.
- Wcale, że nie. Pogódź się, przegrałeś z dziewczyną. - powiedziałam i zeszłam z rampy. Tanecznym krokiem podbiegłam do Emily i przytuliłam dziewczynę nadal śmiejąc się z Justina.


A więc, bardzo mi przykro, że pod 2 rozdziałem jest tylko 2 kom. :C Proszę komentujcie, to mnie bardzo motywuje, a dla was to niewiele. Nie chcę was zmuszać, ale będzie mi bardzo miło jeśli każda osoba, która to przeczyta - skomentuje :* Do 5 rozdziału xoxo

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział, kocham go!! <3 I Ciebie jako autorke też ;** <3 <3
    Czekam na następny ;** <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze mu tak...

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy kolejny? Naprawdę nie przejmuj się że mało komętarzy możesz widzieć po aktywnośći :*

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny tylko trochę krotki

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy