niedziela, 8 września 2013

Rozdział 5

Justin POV

Po pożegnaniu się z chłopakmi wsiadłem na deskę i ruszyłem w stronę domu dziadków. Przejechałem przez park i wyjechałem na główną ulicę. Latarnie oświetlały mi drogę z powodu późnej już godziny, a na niebie świeciły pierwsze gwiazdy. Ulicy były puste, jedynie co jakiś czas przejeżdżały pojedyńcze samochody. Wziąłem kolejny rozpęd na desce i wyminąłem się z jakimś zakapturzonym kolesiem.
- Uważaj jak łazisz sukinsynie. - warknąłem, gdy mnie potrącił powodując, że się odwrócił. Chłopak wyglądał na jakieś max. 20 lat i był dobrze zbudowany, ale oczywiście tak czy tak gorzej ode mnie.
- Co ty kurwa powiedziałeś ? - splunął mierząc mnie wzrokiem. Zeskoczyłem szybko z deski i odstawiłem ją na bok.
- Głuchy jesteś ? - zaszydziłem. Po jego stanie sądziłem, że albo jest pod wpływem narkotyków albo alkocholu. Mimo, że było ciemno, widziałem jego podpuchnięte i jednocześnie zaczerwienione oczy. Nim się obejżałem jego pięść zderzyła się z moim policzkiem i wargą. Poczułem w ustach specyficzny, metaliczny smak krwi, co oznaczało, że mam rozciętą wargę. Nie zadziera się z Justinem Bieber gnoju. Uniosłem kolano ku górze i z całej siły kopnąłem chłopaka w krocze, tym samym powodując, że upadł. Punkt dla mnie. Usiadłem na nim okrakiem i pare razy wycelowałem pięściami w jego szczękę. Mój przeciwnik również nie dawał za wygraną i z całej siły uderzył mnie ściśniętą dłonią w żebra. Wstałem z chłopaka i kopnąłem go w to samo miejsce tyle, że dwa razy mocniej. Cicho jękną z bólu i zwinął się w kłębek. Kiedy wiedziałem, że wygrałem wziąłem deskę do ręki, ponieważ nie mogłem jechać z bolącym żebrem i zacząłem iść do domu.

"Chwila, nie mogę tak się tam tak pokazać. Babcia mnie zabije." 

Odezwał się irytujący głos w mojej głowie.
Rozejżałem się dookoła, a moim oczom ukazał się dom Nicol. Po chwili zastanowienie postanowiłem złożyć u niej małą wizytę. Przeszłem na drugą stronę ulicy i podeszłem kilka króków dalej. Kulturalnie otworzyłem furtkę, jednak nie zamierzałem wchodzić drzwami, nie lubię jej taty. Przeszłem bokiem domu i ustałem pod oknem dziewczyny. Skąd wiedziałem, że to jej pokój ? Jej tata jest pastorem, pare razy byliśmy u nich na obiedzie kiedy byłem mały. Rozejżałem się dookoła i zobaczyłem rynnę. Położyłem deskorolkę na trawie i chwyciłem się mocno rury. Odepchnąłem się od ziemi i po chwili byłem już na górze. Otworzyłem okno i zobaczyłem Nicol przeglądającą podręczniki. Co jakiś czas pisała coś w zeszycie lub gryzła długopis. Kto normalny uczy się w sobotę wieczorem ? Na pewno nie ja. Wszedłem do środka pokoju, zamykając za sobą okno.
- Justin ? - zapytała nie pewna, zamykając książki.
- Co ci się stało ? - spytała wstając z łóżka i podchodząc do mnie.
- W sumie, to tak jakoś uderzył mnie ktoś. - mruknąłem.
- Usiądż pójdę po apteczkę. - wywróciła oczami i wyszła z pokoju. Rozejżałem się dookoła, trochę się zmieniło od ostatniej mojej wizytu tutaj. Ściany nie były już koloru różowego, a regały obstawione lalkami barbi. Jej tata zawsze chwalił się jaką to ma dobrą córeczkę i jaki to jej z niej dumny, ale nigdy nie widziałem jej mamy. Dziwne, może wyjechała.
- Jestem. - usłyszałem za sobą cichy głos dziewczyny. Podeszła do łóżka i ustała na przeciwko mnie. Przyłożyła do mojego policzka niebieski woreczek z lodem mamrocząc coś w stylu "trzymaj", a następnie rozsunęła czerwone pudełko i wyjęła z niego jakieś waciki i wodę utlenioną. Przyglądałem się uważne wykonywanym przez nią czynnością. Przechyliła butelkę z cieczą i polała nią gazik. Przyłożyła materiał do mojej rozciętej wargi a ja zasyczałem z bólu.
- Boli. - mruknąłem.
- Bo ma. - splunęła. No tak, ona nadal mnie nie lubi. Nie to, że ja ją lubię. Po prostu coś mnie do niej przyciąga. Jest inna niż wszystkie. Jest niedostępna. Stanowi wyzwanie. Gdy ją po raz pierwszy zobaczyłem chciałem tylko dobrać się do jej majtek. Teraz chce się do niej zbliżyć i przekonać do siebie. Tylko dlaczego ? To pytanie męczyło mnie od początku dzisiejszego dnia. Nie znam na nie odpowiedzi, po prostu.
- Jesteś wredna. - zaśmiałem się, chcą rozluźnić atmosferę.
- A ty irytujący. - wywróciła oczami i podeszła do biurka wyżucić zużyty wacik. Kiedy wróciła, usiadła na łóżko opierając się o poduszki. Miała tutaj ich pełno.
- Czemu przyszedłeś akurat do mnie ? - zapytała patrząc na mnie. Zdjąłem buty i również usiadłem na łóżku, by móc na nią patrzeć. Mimo, iż nie miała makijażu nadal wyglądała pięknie. A kiedy się uśmiechała mogłem się rozpłynąć. Chwila, co ja gadam ? Czy ja się w niej zakochuję ? Nie, nie, nie, jestem Justin Bieber zaliczam i zapominam.
- Byłaś po drodze. - mruknąłem i położyłem się obok dziewczyny krzyżując ręce pod głową.
- A szczerze ? - zaśmiała się i spojżała na mnie.
- Nie wiem, nie mogłem iść tak do domu, bo babcia by mnie zabiła. - powiedziałem sam nie znając odpowiedzi. Czemu do niej przyszedłem ? Czemu nie poszedłem do Chrisa lub Chaza ? Te pytania odbijały się echem w moje głowie.
- Mieszkasz z babcią ? - uśmiechnęła się.
- Mama jest w Los Angeles. Przeprowadziła się nie dawno, by być bliżej mnie. - wyjaśniłem.
- A tata ? - zapytała.
- Nie chce mieć znać. - mruknąłem odwracając wzrok od dziewczyny i patrząc gdzieś przed siebie.
- Bardzo mi przykro. - powiedziała patrząc na jakieś zdjęcie obok siebie.
- A ty ? - podniosłem się na łóżku, by móc być prawie na równi z nią, ponieważ była ode mnie niższa o głowę.
- Huh ? - zapytała odwracając wzrok od pułeczki i przenosząc go na mnie.
- No z kim mieszkasz. - wyjaśniłem.
- Z tatą. - powiedziała po czym oblizała usta.
- A mama ?
- Zmarła jak miałam dwa latka, nie pamiętam jej. - posmutniała. To dlatego jej nigdy nie widziałem. Dziewczyna wytarła pojedyńczą łzę w końciku oka i podkuliła nogi. Objąłem ją ramieniem i głaskałem po plecach. Ostrożnie położyła głowę na mojej klatce i bawiła się palcami.
- Mój ojciec, jeśli można go w ogóle tak nazwać, wyprowadził się od nas jak miałem 10 miesięcy.- oparłem brodę o głowę dziewczyny i rysowałem jakieś wzorki na jej plecach. - Miał wtedy jedynie 19 lat. Mama zaszła bardzo wcześnie w ciążę, miała trudne dzieciństwo, a dziecko było dla niej tylko utrudnieniem, mimo tego nie usunęła go. Ojciec zawsze powtarzał, że byłem jej zbędny, że byłem i nadal jestem samym kłopotem. Nie nawidzi mnie. - wyjaśniłem nadal obejmując ramieniem Nicol, a dziewczyna uważnie słuchała wszystkiego co mówię.
- Moja mama zmarła jak byłam mała, nie pamiętam jej. - odezwała się po chwili zastanowienia - Czasami siadamy z tatą przy kominku, i opowiada mi o niej. Mówi, że była cudowną kobietą. I, że jestem do niej podobna. - zaśmiała się, chodż z jej oczu nadal leciały pojedyńcze łzy, które starała się zatrzymać. - Czasami się dziwię Emily jak mówi, że nie nawidzi swojej mamy. Ja oddałabym wszystko by chociaż przytulić się do mojej. Dlatego tak kocham i szanuję ojca i każdego dnia dziękuję Boga, za to, że go mam. - ciągnęła wtulając się w mój tors. Pocałowałem czubek jej głowy. Jej długie, blond włosy pachniały pomarańczami, tak jak mojej mamy. Nim się obejżałem dziewczyna zasnęła. Włożyłem rękę pod jej kolano, a drugą położyłem na karku i położyłem ją ostrożnie na łóżku. Zdjąłem moją koszulę i odłożyłem ją na biurko. Położyłem się obok dziewczyny i przykryłem nas kołdrą. Przekręciłem się na bok, by objąć dziewczynę ramieniem. Szepnąłem ciche "dobranoc" i pogłaskałem ją po głowie. Wyglądała tak uroczo jak spała. Odgarnąłem pare bląd fal, z jej twarzy i zrobiłem zdjęcie. Odłożyłem telefon na pułeczkę za sobą i po chwili zasnąłem.




Wiem, że czyta to więcej niż 4 osoby, więc proszę komentujcie, nawet nie wiecie jak to motywuje do dalszego pisania, a dla was to tylko chwila. Nie będę pisać takich rzeczy jak "Następny rozdział za 5 komentarzy." Ale moglibyście skomentować.

8 komentarzy:

Obserwatorzy