sobota, 21 września 2013

Rozdział 6

Nicol's POV

- Niki wstawaj. - usłyszałam czyjś głos budzący mnie ze snu. Mruknęłam coś pod nosem i przekręciłam się na drugi bok ponownie próbując zasnąć. Chwilę później słysząc czyjś chichot.
- Niki musimy iść do szkoły. - mruknął nieznajomy potrząsając mną. Leniwie przetarłam oczy przyzwyczajając je do nagłego światła i usiadłam na łóżku przeczesując dłonią po splątanych po nocy włosach. Odwróciłam głowę w bok by zobaczyć kto mnie obudził.
- Justin?! - krzyknęłam na tyle cicho by tata na dole nic nie usłyszał.
- Dzień dobry księżniczko. - uśmiechną się, powodując na mojej twarzy mały rumieniec.
- Musimy iść do szkoły na te jebane prace. - mruknął wywracając oczami.
- Na dziś odwołali Justin, jak byś chodził do szkoły to byś wiedział. - zaśmiałam się przypominając sobie ostatnią, stałą nieobecność chłopaka.
- Teraz mi to mówisz? - wytrzeszczył oczy i podniósł z wziął z biurka swoją białą bokserkę, którą najwyraźniej wczoraj tam zostawił.
- Nicol wychodzę! - usłyszałam głos taty z dołu, a potem tylko przekręcane w zamku klucze. Odwróciłam na chwilę głowę w stronę dochodzących odgłosów, jednak po chwili ponownie ją przekręciłam.
- Która godzina? - spytałam Justina zakładającego właśnie koszulkę.
- Dziesiąta - uśmiechną się - wpadnę po ciebie o czwartej i ... - zaciął się - i nieważne, bądź gotowa. - powiedział i podszedł do okna.
- Taty nie ma, Justin możesz wyjść drzwiami. - zaśmiałam się patrząc na uśmiechniętego chłopaka. Co jest ze mną nie tak? Ja go nie lubię. Ale tej nocy był inny. Był taki opiekuńczy i kochany, a przede wszystkim szczery. Nie próbował ze mną flirtować, ani nie mówił swoich chamskich komentarzy na mój temat. Taki Justin wydawał się w porządku, takiego mogłabym lubić.


"O co mu chodzi?" 


To pytania rozchodziło się echem po mojej głowie. Czułam, że odpowiedź poznam dziś wieczorem.
- Do zobaczenia. - wymamrotał Justin idąc do drzwi. Posłałam w stronę chłopaka szczery uśmiech, który odwzajemnił i wyszedł. Potarłam dłonią o skroń i podniosłam się z łóżka.
Po porannej toalecie zeszłam na dół w celu zaspokojenia mojego burczącego brzucha. Podeszłam do blatu i zauważyłam talerz pełen naleśników. Wyjęłam z lodówki dżem owocowy, a z szuflady obok nóż i posmarowałam przysmak. Zwinęłam ciasto w rurkę i wzięłam talerz na górę. Kopnięciem otworzyłam białe, drewniane drzwi i weszłam do środka mojego małego, ale zarazem przytulnego pokoju. Postawiłam śniadanie na biurku, a sama usiadłam na obrotowym krzesełku obok. Obróciłam się w około i otworzyłam książkę na ostatnio zamkniętej stronie. Musiałam dokończyć naukę na sprawdzian z biologi, którą wczoraj przerwał mi Justin. Po mojej głowie non stop odbijało się jedno pytanie "Dlaczego mam dziś tak dobry humor ?". Ostatnio czuję się inna. Zawsze byłam grzeczną dziewczynką, która nie wchodzi nikomu w drogę. Było mi tak dobrze, nawet w liceum gdzie jestem nie zauważalna. Ale teraz czuję, że chcę coś zmienić. Czasami jest nudno samej z Emily, chociaż nie zamieniłabym jej nawet na tysiąc innych osób. Po prostu czuję się ograniczona. Zawsze mi to wystarczało, ale nie teraz.
Kiedy wyczułam moje zmęczenie automatycznie podniosłam się z krzesła i spojrzałam na cyfrowy zegarek stojący na mojej szafeczce. 15:34. Biegiem wstałam z krzesełka i ruszyłam w stronę łazienki, przypominając sobie, że Justin ma być o czwartej. Otworzyłam drzwi od toalety i weszłam do środka. Wyciągnęłam z komody kosmetyki, które chwilę później nałożyłam na twarz, robiąc nie duży makijaż, nie lubiłam wyglądać jak lalka barbi. Nałożyłam tylko podkład i pomalowałam rzęsy maskarą, a po ustach delikatnie przejechałam błyszczykiem. Na szczęście moje włosy były już ułożone. Blond fale spływały po moich ramionach ciągnąć się aż do pasa. Ostatni raz spojrzałam w lustra wnioskując, że wyglądam dobrze, naturalnie, tak jak lubiłam. Sprzątnęłam szybko bałagan, który zrobiłam i wyszłam z łazienki. Przeczesałam dłonią włosy, jak miałam w nawyku gdy się śpieszyłam i weszłam do mojego pokoju. Z szafy wyjęłam szary, luźny sweterek i narzucając go na ramiona. Zamknęłam drewniane drzwiczki, następnie poprawiając moją luźną, białą bokserkę i podciągnęłam ciemne jeasny. Z biurka chwyciłam telefon i skierowałam się do drzwi słysząc podjeżdżający samochód, a chwilę później do moich uszu dotarł melodyjny dźwięk dzwonka. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Justin rozchyliłam szerzej drzwi, by wpuścić go do środa. Brunet oparł się o ścianie i lustrował mnie wzrokiem, co było bardzo irytujące.
- Hej. - powiedział posyłając mi swój uśmiech jestem-seksowny-i-dobrze-o-tym-wiem, którego szczerze nienawidziłam tak samo jak Justina. Więc nadal nie wiem po co zgodziłam się by z nim wyjść. Chwila, ja się nie zgodziłam.

"Po co ja w ogóld tam idę ?" 

Pomyślałam.
- Cześć. - mruknęłam pod nosem zakładając na nogi białe, a raczej szare conversy, brudne od ciągłego noszenia. Zawiązałam trampki i chwyciłam klucz z szafki obok chowając go do kieszeni spodni.
- Gdzie jedziemy? - mruknęłam w stronę Justina, kiedy oboje siedzieliśmy w samochodzie. Jechaliśmy już około 20 minut, w kompletnej ciszy co było wkurzające. Chłopak patrzył się jedynie na drogę przed sobą co chwila klnąc cicho pod nosem na jakiś kierowców, którzy go denerwowali jadąc DOZWOLONĄ prędkością, która Justinowi nie pasowała.
- Zobaczysz. - posłał w moją stronę jeden ze swoich uśmiechów i skręcił w prawo wjeżdżając na otoczoną dookoła drzewami szosę. Droga wyglądała jak ta w horrorach, kiedy człowiek z nikąd wychodzi na nieoświetloną jezdnię z kapturem na głowie, a samochód nie zdąża wyhamować i dochodzi do wypadku. Oparłam głowę o szybę nucąc pod nosem piosenkę Britney Spears, która akurat leciała w radiu. Po około 5 minutach Justin zatrzymał samochód na poboczu drogi, a następnie wyjął kluczyki ze stacyjki i wysiadł z samochodu. Popatrzyłam się przed siebie starając domyślić się, gdzie jesteśmy. Nie znałam tego miejsca, przynajmniej tak mi się wydawało. Pomijając fakt, że była mgła i prawie nic nie widziałam. Słysząc obok siebie chrząknięcie odwróciłam głowę w bok, a moim oczom ukazał się Justin czekający aż wysiądę. Dopiero teraz dostrzegłam jak był ubrany. Miał na sobie białą bokserkę, pod którą idealnie widać było jego sześciopak. Czarne spodnie jak zwykle ledwo trzymały mu się na tyłku, tym samym ukazując białe bokserki. Na ramionach miał jasną, jeansową kurtkę, w której podwinął rękawy pokazując swoje tatuaże. Mimo wolnie w mojej głowie pojawiła się myśl, że wygląda oszałamiająco, jednak szybko ją od siebie odciągnęłam. Delikatnie położyłam dłoń na drzwiach i wysiadłam z pojazdu. Stanęłam prosto wdychając świeże powietrze. Kochałam przyrodę. Uwielbiałam jak do moich nozdrzy dostawało się naturalne powietrze bez jakich kolwiek spalin lub innych świństw, którymi ludzie zanieczyszczają planetę. Chłopak zamknął za mną drzwi, jak również cały samochód.


Po 1. Przepraszam, że musieliście czekam :C Ale szkoła ... zresztą nieważne.
Po 2. KOMENTUJCIE ! Nawet nie wiecie jak mnie to motywuje. Wtedy chce mi się pisać dalej, a tak to nie mam ochoty nawet się za to zabierać.
Po 3. Mam już 7 rozdział i dodam go jak przepiszę.

2 komentarze:

  1. Świetny rozdzial jak i cale opowiadanie!!
    Kocham go i cb ze go piszesz <3
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejne!
    Jeszcze raz dziekuje ze to piszesz ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) ,pisz dalej czkam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy